"Gdzieś po muzycznej mapie Polski rozsiane są perełki, zespoły i artyści, o których słyszeli tylko nieliczni szczęśliwcy lubujący się dźwiękami spoza fonograficznego mainstreamu.
Czasami ktoś jednak owe perły wyławia i ma ochotę zaprezentować je światu - jedną z nich jest Karolina Skrzyńska."
Jurek Gibadło
Audio Magazyn
Powyższe słowa najlepiej opisują artystkę jaką bez wątpienia jest Karolina Skrzyńska.
Zapraszamy do przeczytania recenzji jej debiutanckiej płyty "W oddali", a jeżeli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o Karolinie to wywiad już wkrótce.
Gdy jesienią 1996 r. kupiłem pierwszy numer Mystic Art (polski magazyn muzyczny wydawany przez Mystic Production) - wtedy jeszcze w całości poświęcony szeroko pojętej muzyce metalowej - to ani ja, ani nikt inny na tamtą chwile nie ośmieliłby się nawet pomyśleć, że wytwórnia ta - tak mocno zaangażowana w promocje muzyki mrocznej, ciężkiej, ekstremalnej - w przyszłości będzie wydawać swój priorytetowy gatunek jako jeden pośród wielu innych.
Nie wiem czy ów zabieg wyszedł na zdrowie redaktorowi naczelnemu i spółce, nie mnie to osądzać, w każdym razie ja podpisuje się pod tą metamorfozą. Przemiany jakie zaszły na przestrzeni lat, współpraca pomiędzy wykonawcami reprezentującymi różne style muzyczne oraz odmieniony wizerunek tej firmy - który nie jest już tak hermetyczny jak na samym początku swojej działalności - zaowocowały takimi perełkami jak debiutancki album Karoliny Skrzyńskiej "W oddali".
Piosenkarkę, skrzypaczkę, autorkę tekstów i muzyki, charakteryzuje ciepły, głęboki głos, którym posługuje się niezwykle umiejętnie. To połączenie słowiańskiej wrażliwości, etnicznych inspiracji oraz fascynacji wschodnim folklorem powoduje, że muzyka jaką tworzy wymyka się poza ramy i nie daje się jednoznacznie zaszufladkować. Na płycie możemy usłyszeć instrumenty z różnych stron świata w połączeniu z unikalnym głosem Karoliny, w ten sposób kształtuje się pewnego rodzaju obszar na którym spotykają się natura wraz z różnorodnymi emocjami.
Artystka w pierwszych sekundach swojej jakże zacnej opowieści wprowadza słuchacza w pewnego rodzaju stan wyciszenia, refleksji. Tam wszystkie nutki trafiają do swojego miejsca przeznaczenia na mapie ciała. Słuchając tych kompozycji, odnoszę wrażenie jakby autorka za każdym razem zapraszała mnie na wspólny spacer po zaczarowanym lesie, prowadząc jednocześnie do najbardziej odległych obszarów i skrywanych tajemnic. W miejscu które namalowała dźwiękiem czuję się dobrze, bezpiecznie, odpoczywam, a w końcu odpływam całkowicie. Wiosna, lato, jesień, zima - każda pora roku i chwila spędzona w towarzystwie tak pięknych, subtelnych utworów - a przede wszystkim nie wyprodukowanych "w fabryce hitów" - jest w dzisiejszych czasach dosłownie na wagę złota.
Są tacy, którzy uważają że jedyną drogą, która prowadzi do wszelkiego rodzaju przygód jest droga intryg i prowokacji. Mam dla takich osób wiadomość - okazuje się, że wcale tak nie musi być. Doskonałym przykładem jest Karolina, która dzięki swojej pasji i konsekwencji w działaniu maszeruje sobie własną artystyczną drogą od wielu lat. Wyreżyserowaną, wymyśloną tylko i wyłącznie przez nią samą, bez potrzeby bycia lubianą na siłę, bez potrzeby bycia fajną, wtedy kiedy nie ma na to najmniejszej ochoty, po prostu bez potrzeby bycia wszędzie tam, gdzie sugeruje obłąkany świat. Z drugiej strony nie chciałbym z uporem maniaka utwierdzać siebie i Was w przekonaniu, że Skrzyńska to osoba doskonała, bez skazy, chodzący ideał - artystka absolutna. Wtedy prawdopodobnie byłby to koniec moich poszukiwań, mojej tułaczki muzycznej, czego sobie i Wam póki co nie życzę.
Cywilizacja, dekadencja, rynsztok - to dzisiejsza rzeczywistość w której przyszło nam żyć. Beztalencia promują beztalencia, w mass mediach coraz więcej osób które są znane z tego, że są znane. Na całe szczęście są jeszcze na świecie takie czarodziejki jak Karolina, która pięknym głosem i muzyką - bez dwóch zdań osobliwą - rozwiewa skutecznie "Moje smutki, moje żale". Dlatego też bardzo gorąco polecam płytę Karoliny Skrzyńskiej "W oddali" wszystkim tym, którzy dawno, a może i nawet bardzo dawno, nie mieli okazji posłuchać czegoś co przemawia do duszy, trafia do serca, odkurza wyobraźnię, a jak będzie taka potrzeba to i wyprostuje skrzywiony kręgosłup muzyczny - żeby nie powiedzieć „krzyż” - amen.
Piotr "Przevo" Wójcik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz